Powoduje kulenie u konia. Przetestuj swoją wiedzę online, odpowiadając na proste pytanie „Powoduje kulenie u konia”. Jeżeli nie znasz prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, lub pytanie jest dla Ciebie za trudne, możesz wybrać inne pytanie z poniższej listy. Jako odpowiedź trzeba podać hasło ( dokładnie jeden wyraz ).
- Wszystkie klacze miały zaniedbaną sierść, poplątane grzywy, połamane i przerośnięte kopyta - mówi Grzegorz Bielawski. - Większość koni była wychudzona i z rozdętymi brzuchami, co
Kilka lat stała zaniedbana w oborze między krowami. Nigdy nie widziała lekarza czy kowala. Kopyta urosły jej tak wielkie, iż porusza się z wielkim trudem. Wczoraj udało się nam odebrać interwencyjnie kuca 'Bajkę' od sadysty - rolnika. Teraz czeka nas wielomiesięczna walka o Jej sprawność. Odbieraliś
Koszt podkuwania koni. Kiedy zadajesz sobie pytanie, jaki jest koszt podkuwania konia, lepszym pytaniem może być, jakie są potencjalne koszty nie podkuwania konia. Jest tak dlatego, że dopasowanie konia do butów (znane również jako podkuwanie) może pomóc w naprawie wad budowy, ochronie słabych kopyt i zapobieganiu obtarciom przy
Wiąże się to z ich metabolizmem węglowodanowo-tłuszczowym. Ochwat występuje także wśród koni u których został zdiagnozowany zespół metaboliczny bądź choroba Cushinga. U niektórych ras koni zdarza się mutacja genów, która zwiększa ryzyko zachorowania na ochwat. W grupie ryzyka są również klacze ciężarne.
Rozdęta u konia. Udziel odpowiedzi na proste pytanie „Rozdęta u konia”. Jeżeli nie znasz prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, lub pytanie jest dla Ciebie za trudne, możesz wybrać inne pytanie z poniższej listy. Jako odpowiedź trzeba podać hasło (dokładnie jeden wyraz). Dzięki Twojej odpowiedzi na poniższe pytanie, rozbudujemy
Kopyta łączą konia z ziemią i wynoszą pod niebo. Skomplikowany cud natury, z pozoru prosty, a pełen rozwiązań do tej pory nie do końca zrozumianych przez jeźdźców, hodowców i weterynarzy. Zaskakują mocą i wytrzymałością ale też padają ofiarą niedomagań i dolegliwości. Na szczęście, odpowiednia pielęgnacja, żywienie, opieka i struganie zapobiegają większości
hNOUZ. I. Zadbaj o suchy boks! Mokre podłoże w boksie sprzyja rozwijaniu bakterii w strzałce kopyta, co prowadzi do jej gnicia. Jeśli twój koń ma miękkie strzałki, wrażliwe na dotyk albo przy czyszczeniu znajdujesz na kopystce szaro-brunatną maź o zapachu zgnilizny, prawdopodobnie jest to gnicie strzałek. Aby do tego nie dopuścić, regularnie wymieniaj ściółkę, a latem usuwaj obornik. Konie, które wyjadają całą słomę, mogą być trzymane na trocinach – dzięki temu łatwiej o czystość w boksie. Wybieraj stajnie, w których podłoga w boksie posiada odpowiedni odpływ (dobrze sprawdzają się podłogi drewniane lub z kostki). II. Stosuj o zbilansowaną dietę! Jesteś tym, co jesz – twój koń również. Zbyt duża podaż węglowodanów niestrukturalnych (a więc skrobi) jest uznawana za podstawową przyczynę powstawania ochwatu, czyli zapalenia tworzywa kopytowego. Najczęściej dochodzi do tego przez nadmierną podaż paszy treściwej (więcej o paszach treściwych przeczytasz TUTAJ), jednak coraz częściej obserwuje się przypadki ochwatu w wyniku przejadania się wiosenną trawą, szczególnie przez kucyki. Z drugiej strony, niedobory żywieniowe powodują, że konie czerpią energię z białek budujących kopyta, przez co stają się one kruche i łamliwe. Należy również zadbać o dostarczanie koniom takich substancji odżywczych, jak biotyna, miedź, cynk oraz wysokiej jakości aminokwasy, dostępnych w formie suplementów diety. III. Regularnie padokuj! O ile na padoku nie zalega woda, padokowanie pozwala kopytom odpocząć od mokrego podłoża w boksie. Spacerując po pastwisku konie masują podeszwę kopyta, co według niektórych wspomaga jego wzrost i regenerację. Odpowiednia dawka ruchu pozwala również rozładować nadmiar energii, a więc zapobiega ochwatowi. Ale uwaga! Wiosną, kiedy trawy na pastwisku szybko rosną, konie zagrożone ochwatem powinny być wypasane wczesnym rankiem lub na zacienionych kawałkach łąki – wtedy zawartość węglowodanów niestrukturalnych, które przyczyniają się do powstania ochwatu jest najmniejsza. IV. Jeźdź po odpowiednim podłożu! Jazda po twardym podłożu może powodować podbicie charakteryzujące się kulawizną, ciepłotą kopyta i jego wrażliwością na dotyk. Szczególnie narażone są na nie konie z wrażliwą podeszwą kopyta. Jeśli twój koń nie jest podkuty, zawsze przejeżdżaj stępem przez asfalt i beton. Dbaj o to, aby na ujeżdżalni nie było kamieni ani innych ostrych przedmiotów. Następując na nie, koń może nie tylko się podbić, ale również nagwoździć, a więc przebić podeszwę kopyta. W terenie jeźdź tylko po znanych drogach, unikaj szczególnie tych kamienistych oraz ścieżek, z których wystają korzenie. V. Czyść kopyta przed i po jeździe oraz po powrocie z padoku! Podczas jazdy oraz padokowania w strzałce kopyta, oprócz piachu, mogą utknąć kamyki. Jeśli ich nie usuniesz, koń może się podbić, a w efekcie okuleć. Obowiązkowo czyść więc kopyta przed i po jeździe, a jeśli to możliwe, również po powrocie konia z padoku. Sprawdzaj również, czy kamyki nie utknęły pomiędzy podeszwą kopyta a podkową, gdyż te są dla konia szczególnie niebezpieczne. VI. Znajdź dobrego strugacza lub podkuwacza! Jeśli twój koń nosi podkowy, zawsze istnieje ryzyko, że kowal za głęboko wbije podkowiaka, w wyniku czego naruszy żywą część kopyta. Objawami zagwożdżenia jest kulawizna i ból w okolicy podkowiaka. Dlatego zawsze wybieraj dobrego, zaufanego podkuwacza! Prawidłowe struganie może wyprowadzić konia z wielu stanów chorobowych, jak ochwat czy gnicie strzałki, a także skorygować wąskie lub sztorcowe kopyta. VII. Pilnuj terminów rozczyszczania kopyt! Przerośnięte kopyta mają skłonność do pękania i kruszenia się. Jeśli kawałek przerośniętego kopyta odpadnie, może to spowodować bolesność i kulawiznę, a w efekcie brak możliwości użytkowania konia nawet przez długi czas, zanim kopyto nie odrośnie. Wiele koni nierównomiernie zdziera kopyta. Zwlekanie z ich rozczyszczaniem może więc również doprowadzić do kontuzji aparatu ruchu w wyniku nierównomiernego obciążania stawów. Dlatego nie zaniedbuj terminów strugania i zmiany podków. Sam nie chciałbyś przecież trenować w za małych butach. VIII. Trenuj rozsądnie! Przeciążenia podczas treningu, szczególnie u młodych koni, mogą doprowadzić do zapalenia trzeszczki kopytowej – bolesnej choroby, która objawia się skracaniem wykroku, sztywnym krokiem, szczególnie na twardym podłożu i niechęcią do skoków. Dlatego zachowaj rozsądek i nie spiesz się zanadto z treningiem. Poświęć również trochę czasu na występowanie konia po treningu, a w chłodne dni przykryj go derką osuszającą. Przeciągi nie służą zgrzanym koniom – nagłe wychłodzenie rozgrzanego organizmu, a także pojenie zimną wodą tuż po treningu to czynniki ryzyka powstania ochwatu. IX. Ochraniaj! Jeśli twój koń tylnymi kopytami zahacza o piętki przednich kopyt, czyli ściga, zainwestuj w specjalne ochraniacze kopyt – kalosze. Zakładaj je na każdy trening oraz na padok. Rany piętek same w sobie nie są groźne, ale znajdują się w miejscu, które trudno chronić przed zabrudzeniem i mogą trudno się goić. X. Obserwuj! Podczas czyszczenia kopyt zwracaj szczególną uwagę na to, czy kopyta nie są ciepłe, jak wygląda strzałka oraz czy koń normalnie zachowuje się podczas czyszczenia kopystką. Niepokój i nieposłuszeństwo mogą być oznaką bólu kopyta spowodowanego chorobą lub urazem. Każdą zaobserwowaną nieregularność ruchu testuj w ręku – przebiegnij z koniem po nieco twardszym podłożu i poproś kogoś doświadczonego, aby sprawdził, czy koń nie kuleje.
Co to jest werkowanie? I kiedy się je wykonuje? Werkowanie kopyt. Struganie. „Bez kopyt nie ma konia”- to stare porzekadło słyszał chyba każdy miłośnik koni. Kopyto konia odgrywa bardzo ważną rolę w jego życiu oraz użytkowaniu w sporcie i rekreacji. Dlatego tak ważna jest odpowiednia pielęgnacja kopyt między innymi poprzez werkowanie kopyt. Aby odpowiednio dbać o kopyta naszego czterokopytnego przyjaciela powinnyśmy pamiętać o regularnym, codziennym czyszczeniu kopyt przed jazdą jak i po jeździe. Ważne jest także regularne mycie i natłuszczanie kopyt. Kolejnym bardzo ważnym elementem dbania o kopyta koni jest tzw. werkowanie. Oczyszczanie strzałki. Werkowanie to korekcja kopyt poprzez rozczyszczanie i struganie, wykonywana przez osobę zajmującą się tym zawodowo czyli przez kowala/podkuwacza. Werkowanie wykonuje się w zależności od potrzeb. Zazwyczaj należy je powtarzać co 4-8 tygodni. Kowal po obejrzeniu stanu kopyt konia oraz sposobu jego poruszania się , jest w stanie określić mniej więcej kiedy potrzebna jest następna wizyta w celu korekcji kopyt. Korekcja polega na przywróceniu naturalnej wielkości kopyta. Werkować powinno się wszystkie konie, niezależnie od rasy czy użytkowości. Niestety często właściciele koni zimnokrwistych oraz kuców nie widzą takiej potrzeby. Konie w naturze same ścierały sobie kopyta, dzięki przemieszczaniu się po różnych terenach i podłożach. Obecnie konie nie mają możliwości, żeby zetrzeć kopyto do naturalnego kształtu i wielkości dlatego też potrzebna jest wizyta kowala. Przerośnięte kopyta uniemożliwiają prawidłowe poruszanie się konia, a w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do ogromnych problemów z przemieszczaniem się konia i prowadzić do kulawizn. Jak wygląda werkowanie przez podkuwacza? ” Kowal przed pierwszą wizytą powinien przyjrzeć się dokładnie kopytom konia. Jak zbudowana jest strzałka, pod jakim kątem kopyto skierowane jest względem podłoża. Często kowal chce także zobaczyć konia w ruchu, aby ocenić jego sposób poruszania się. Wówczas może ocenić wady postawy związane z kończynami i kopytami oraz ustalić strategie jak zadbać o prawidłowy kształt kopyt u danego konia. Dobry kowal będzie pytał o rasę konia, jego użytkowanie, podłoże na jakim głównie pracuje. Po zebranym wywiadzie kowal przystępuje do pracy. Usuwa zniszczony róg z podeszwy kopyta oraz strzałki za pomocą cęgów, noża do kopyt i tarnika. W werkowaniu ważne jest prawidłowe podcięcie podeszwy rogowej kopyta oraz ukształtowanie prawidłowo strzałki kopytowej, która również z czasem ulega przerostom. Zbyt małe usunięcie rogu podeszwy kopyta może powodować, że konia trzeba będzie szybciej werkować. Zbyt duże usunięcie natomiast może spowodować zacięcie, podbicie u konia i doprowadzić do chwilowej kulwizny. Jeżeli szukasz usług podkuwniczych napisz do nas redakcja@ . KK
Zdjęcie sprzed roku. Koń Bartek uciekł wtedy od właściciela i konał na trawniku. Uratowali go mieszkańcy. Jak doszło do tego, że teraz skonał w męczarniach? Koń Bartek, który w zeszłym roku resztkami sił zdołał uciec od swojego właściciela i trafił na posesje pani Haliny z Nawojowej, miał szansę na dożycie spokojnej starości w nowym domu. Niestety umierał w męczarniach i to pod opieką gminy. W sprawie zamęczonego na śmierć konia interweniowało wcześniej TOZ oddział w Krynicy-Zdrój. Teraz złożyło zawiadomienie do prokuratury. Uwaga: drastyczne konia Bartka poruszyła naszych Czytelników. Zwierzę, które miało trafić do rzeźni, zdołało resztkami sił uciec od swojego właściciela. Dotarło na posesję przypadkowej rodziny z Nawojowej, a tam otrzymało pomoc. Sprawę w 2021 roku nagłośniło Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce z oddziału w Krynicy-Zdroju, które złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad koniem przez jego właściciela. Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu nadal prowadzi postępowanie w tej sprawie, a Towarzystwo wykonuje uprawnienia pokrzywdzonego oraz działa w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Wówczas decyzją wójta gminy Nawojowa Stanisława Kiełbasy koń został czasowo odebrany właścicielowi i przekazany do gospodarstwa, gdzie miał otrzymać niezbędną opiekę. Wydawałoby się, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie. Tak się jednak nie stało. Dowodem na to mogą być relacje z jego ostatnich chwil życie. Umierał w męczarniach 9 maja 2022 roku wieczorem inspektorzy TOZ w Krynicy-Zdrój otrzymali zgłoszenie w sprawie konia. Tym razem dotyczyło tego, że może być zagrożenie zdrowia lub życia zwierzęcia. Następnego dnia inspektor Sylwia Śliwa udała się na interwencję wraz z podkuwaczem (jako fachowcem), który przyjechał z okolic Nowego Targu. Wcześniej poprosiła o asystę funkcjonariuszy policji. O udział w interwencji zostali poproszeni także pracownicy Urzędu Gminy Nawojowa. Inspektor przez kilka godzin od zgłoszenia czekała na przyjazd policji oraz pracowników. Podejrzewała, że za bramą umiera koń, chciała go ratować, ale nie została wpuszczona. Stała tam bezsilna. Według relacji inspektor, pracownicy gminy byli wcześniej na terenie gospodarstwa i nie reagowali na tragiczny stan zwierzęcia. - W czasie wywiadu właściciel gospodarstwa przyznał, że koń od trzech dni leży i nie wstaje. Zapytany czy u konia był weterynarz i go badał, odpowiedział, że nie. Zapytany czy zostali powiadomieni pracownicy urzędu gminy o tym, że koń od trzech dni leży? Powiedział, że pracownicy urzędu gminy są powiadomieni i wiedzieli w jakim stanie jest koń - relacjonuje Sylwia Śliwa, inspektor TOZ w Krynicy-Zdrój. Po tych informacjach na miejsce został wezwany Powiatowy Lekarz Weterynarii z Nowego Sącza. Inspektor kilkukrotnie dzwoniła do urzędu gminy na policję oraz do weterynarzy. Mimo, że na miejsce przyjechali funkcjonariusze oraz trzech pracowników gminy inspektor nie została wpuszczona do konia. Dopiero po przejeździe Powiatowego Lekarza Weterynarii z Nowego Sącza, który został wezwany przez Towarzystwo, urząd gminy oraz właściciel gospodarstwa pozwolili przeprowadzić interwencję. W stajni zobaczyli leżącego konia. - Koń bardzo ciężko oddychał, nie mógł wstać, był chudy, miał obrzękniętą prawą stronę ciała, przerośnięte kopyta. Prawa strona ciała była bardzo mocno obrzęknięta, ujawniono liczne bardzo duże odleżyny. Część odleżyn była z czarną tkanką martwiczą, które cuchnęły - relacjonuje inspektor TOZ, która nie kryje emocji. Na miejsce zostali wezwani policjanci z Wydziału Kryminalnego Policji, gdyż w ocenie inspektor oraz weterynarza zachodziło podejrzenie popełnienia przestępstwa. O sprawie została powiadomiona Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu. Stan konia był dramatyczny, zwierzę konało w stajni. Po przyjeździe lekarza weterynarii klinicysty, który zbadał zwierzę. Bartek został poddany eutanazji. Towarzystwo wnioskowało o przeprowadzenie sekcji zwłok konia. Zostało również złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. - W tym postępowaniu nasze Towarzystwo będzie wykonywać uprawnienia pokrzywdzonego oraz będzie działać w charakterze oskarżyciela posiłkowego - mówi Sylwia Śliwa. Bartek miał szansę na dom Pani Halina, która od samego początku poczuła więź z koniem robiła wszystko co mogła, aby zwierzę miało godną starość, nie kryje rozgoryczenia. Przyznaje, że od zeszłego roku tymczasowy właściciel uniemożliwiał jej i córkom kontakt z koniem, od miesięcy go nie widziały. - Koń w ciągu paru godzin się do nas przywiązał, na początku do niego jeździłyśmy, ale potem za każdym razem słyszałam, że właściciela nie ma w domu. Doprowadzili tego konia do takiego stanu, że jedynym dla niego ratunkiem był zastrzyk. Każda osoba, która była odpowiedzialna za stan konia, odpowie za każdą sekundę jego mąk - mówi nam pani Halina z Nawojowej. Nasza rozmówczyni cały czas była w kontakcie z Sylwią Śliwą. Już po pierwszej interwencji udało im się znaleźć dla Bartka dom. Niedoszli właściciele wybudowali dla niego piękną stajnię, miał tam ogrodzone pastwisko i ludzi, którym tak jak wspomnianym kobietom leżało na sercu dobro zwierzęcia. Niestety mimo wielu starań nie udało się im przejąć opieki nad koniem, Towarzystwo chciało także odkupić konia, to też nie przyniosło skutku. - Nie mogę sobie tego podarować. Robiłam wszystko, żeby ostatnie lata życia Bartka były wspaniale, a on umarł w męczarniach. Tych, którzy się do tego przyczynili nie można nazwać ludźmi - dodaje wyraźnie przejęta mieszkanka Nawojowej. Stanisław Kiełbasa nie chce komentować sprawy, w chwili, kiedy interwencja miała miejsce przebywał na zwolnieniu. Osobą, która doglądała konia był pracownik gminy Mariusz Lelito, który przyznaje, że koń był stary i z każdym miesiącem słabł. - Od samego początku koń był w złej kondycji. Miał bardzo warunki u gospodarza, który bardzo się starał i dbał o niego. Koń jeszcze przed tą interwencją tak nie cierpiał, był u niego lekarz weterynarii. Jak pojawiał się jakiś niepokojący objaw to wzywaliśmy lekarza. Za każdym razem jak tam był ten koń praktycznie stał, raz tylko zdarzyło się, że leżał - mówi nam Mariusz Lelito, pracownik referatu inwestycji, budownictwa i ochrony środowiska Urzędu Gminy w Nawojowej. Zapytaliśmy pracownika gminy, skąd wzięły się zatem odleżyny, które nie wyglądały na trzydniowe rany? Ze względu na to, że sprawa została przekazana do prokuratury nie chciał nic więcej w tej sprawie nam powiedzieć. Przysiedli, żeby odpocząć. Nie wiedzieli, że robią im zdjęcia do Google Street ViewNajnowsze licytacje komornicze. Domy i mieszkania w okazyjnych cenachKolejne termy w Małopolsce już otwarte. Nowa atrakcja w regionieNajwięksi pracodawcy na Sądecczyźnie, niektórzy zaczynali w garażuKarnawał po sądecku czyli lachowskie zapusty. Impreza przyciągnęła tłumyKordian nagrał piosenkę idealną na Walentynki. Do klipu zaprosił finalistkę MissPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Wychudzone, oklejone obornikiem, zarobaczone - w takim stanie są konie w stadninie koni czystej krwi arabskiej w Prądzewie pod Łęczycą. Ich właścicielem jest Krzysztof Kubasiewicz, szef łódzkiego Radia Parada i były radny Sejmiku Województwa Łódzkiego. Po kilkugodzinnej kontroli Pogotowie i Straż dla Zwierząt zabrało z jego stadniny dziesięć koni. Natychmiast trzeba je było poddać leczeniu. O tym, że konie są niedożywione i trzymane w fatalnych warunkach, Pogotowie i Straż dla Zwierząt SOS z Trzcianki zostało zaalarmowane kilka dni temu. Inspektorzy pogotowia pojechali to sprawdzić w asyście łęczyckiej Postanowiliśmy działać natychmiast, bo z fotografii, jakie nam nadesłano, wynikało, iż zwierzęta mogą już być w stanie zagrożenia życia - powiedział nam Grzegorz Bielawski, prezes Pogotowia i Straży dla Zwierząt w toną w odchodachCo inspektorzy zobaczyli w posiadłości w Prądzewie?- W stajniach było w sumie pięćdziesiąt pięć koni: dorosłych klaczy ze źrebakami oraz ogierów - relacjonuje Grzegorz Bielawski. - Stan ich utrzymania był porażający. Od razu było widać, że hodowla prowadzona jest w okrutny boksach, w których trzymane są konie, zalegała półmetrowa warstwa odchodów, brakowało w nich ściółki. Przebywające tam zwierzęta były brudne i Źrebaki cierpiały na robaczycę - opowiada inspektor Krystyna Kukawska. - Poza tym miały kilkumiesięczne przerosty kopyt. Najgorsze jednak było to, że kilku źrebakom wrosły na głowach w skórę kantarki, przez co miały utrudnione pobieranie pokarmu. Za każdym razem, gdy przeżuwały siano, musiały odczuwać straszny ból - dodaje Krystyna zwierzęta, przebywające w tzw. stajni biegalni i w samej biegalni, nie wyglądały lepiej. - Wszystkie klacze miały zaniedbaną sierść, poplątane grzywy, połamane i przerośnięte kopyta - mówi Grzegorz Bielawski. - Większość koni była wychudzona i z rozdętymi brzuchami, co jest oznaką silnego zarobaczenia. Jedna klacz kulała i podejrzewamy u niej raka. Inna jest kilkugodzinnej kontroli Pogotowie i Straż dla Zwierząt zabrało ze stadniny dziesięć koni. Natychmiast poddano je leczeniu. - Dalsze przebywanie tych szlachetnych zwierząt w stajni zagrażałoby ich życiu - przekonuje Krystyna Kukawska. - Stąd decyzja o ich zabraniu, zgodnie z ustawą o ochronie Bielawskiego najbardziej zbulwersował stan psychiczny koni. - Boją się człowieka. Są przerażone. Aż strach pomyśleć, co tam mogło się z nimi dziać w ostatnim ciągu kilku następnych dni leczenie odbywać się będzie także na miejscu, w Zostało tam jeszcze kilka koni, którym musimy zdjąć zbyt ciasne kantary. Problem jednak w tym, że są to zwierzęta półdzikie i aby je złapać, najpierw trzeba je uśpić i dopiero wtedy można dokonać zabiegu - tłumaczy Krystyna zaniedbaniaStadnina koni czystej krwi arabskiej w Prądzewie powstała w 1993 roku. Krzysztof Kubasiewicz kupił tam drewniany, parterowy dworek z początku XX wieku. Kilkadziesiąt metrów za dworkiem znajduje się stajnia. To właśnie tam trzymane są zwierzęta. Jak mówią okoliczni mieszkańcy, konie od dawna trzymane były w złych Właściciel wcale się nimi nie interesuje - powiedziała nam mieszkanka Prądzewa. - Zwierzętom brakowało odpowiedniej opieki, często sami je wypuszczaliśmy na wybieg ze stajni. Teraz w stajni pracuje tylko jedna osoba. Nie jest ona w stanie zadbać w należyty sposób o wszystkie sąsiad Kubasiewicza, były pracownik stadniny, dokłada swoją cegiełkę do obrazu zaniedbania:- Gdy tam zacząłem pracować, w Prądzewie było ponad osiemdziesiąt arabów - wspomina. - Większość przebywała nawet cały dzień na dworze bez żadnego zadaszenia. Ogiery uwiązane były w biegalni na pięciometrowych stryczkach. Właściciel rzadko tam zaglądał. Początkowo koniom nie brakowało jedzenia, ale później zaczęły się problemy z dostawą paszy. Zdarzało się, że byłem zmuszony wymieniać obornik na siano. Dwa razy wyłączono nam w Prądzewie elektryczność, bo stadnina wpadła w długi. A kowal ostatni raz był u koni jesienią ubiegłego roku...Nie chciał rozmawiaćInspektorzy Pogotowia i Straży dla Zwierząt złożyli już wniosek w Urzędzie Gminy w Łęczycy o wydanie decyzji administracyjnej w sprawie odebrania koni właścicielowi. Policja w Łęczycy ma rozpocząć postępowanie, dotyczące znęcania się nad Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku - informuje młodsza aspirant Agnieszka Ciniewicz, rzecznik prasowy łęczyckiej jeszcze nie wszystko: - Będziemy wnioskować w stosunku do właściciela o wydanie zakazu posiadania koni i wykreślenie go z listy członków Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich w Polsce - dodaje Grzegorz tym, co dzieje się w Prądzewie, wiedzą władze Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich w Janowie Podlaskim. - Już wcześniej docierały do nas sygnały o złym traktowaniu koni - mówi Izabella Pawelec-Zawadzka, prezes PZHKA. - Próbowaliśmy interweniować, ale pan Kubasiewicz jasno dał nam do zrozumienia, żebyśmy nie wtrącali się w jego sprawy. Jedyne, co możemy zrobić, to wykluczyć go z naszego na te zarzuty Krzysztof Kubasiewicz? - To jest dla mnie przedziwna sytuacja - powiedział nam właściciel stadniny. - Nie wiem, jakim prawem wdarto się na mój teren i zabrano mi konie. Nawet jeśli były jakieś uchybienia, można było zwrócić mi uwagę, a nie od razu zabierać zwierzęta. Będę walczyć o ich Kubasiewiczem nie udało się natomiast jak dotąd porozmawiać inspektorom. - Próbowałem porozmawiać z właścicielem, zanim jeszcze weszliśmy na jego teren - mówi Grzegorz Bielawski. - Nie chciał on jednak rozmawiać ani ze mną, ani z policją. Nakazał telefonicznie, aby stajenny zamknął stajnie na kłódki i nikogo nie wpuszczał. Trudno mi skomentować takie zachowanie. Nie udzielając zwierzętom pomocy weterynaryjnej, świadomie godził się na ich i Straż dla Zwierząt zwraca się z prośbą o pomoc dla uratowanych koni. Dla kilkudziesięciu zwierząt potrzebne są preparaty na odrobaczenie, owies, witaminy, a także pieniądze na zapłacenie za odkażanie ran, zabiegi chirurgiczne, zabiegi kowalskie oraz transport. Dary przekazywać można pod adresem: Pogotowie i Straż dla Zwierząt w Trzciance; pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka; nr konta PKO BP SA w Czarnkowie nr 87 1020 3844 0000 1702 0048 10 93 z dopiskiem "Pomoc dla koni".
Rozmowa z mgr. inż. Krzysztofem Szczepankiem, podkuwaczem koni – Jest Pan kowalem czy – jak to się dziś mówi – podkuwaczem koni. Czy czuje się Pan przedstawicielem ginącego zawodu?– Raczej zawodu odradzającego się. Nazywamy się podkuwczami, bo dziś kowalstwo dzieli się na artystyczne, użytkowe i podkownictwo. To o kowalstwie użytkowym, np. kuciu lemieszy, można powiedzieć, że jest zanikające. – Jaka jest różnica pomiędzy dzisiejszym podkuwaczem koni a dawnym kowalem?– Praca kowala zmieniła się zasadniczo. Kiedyś konie jechały do kowala, który w kuźni podkuwał je na ciepło. Dziś kowal jeździ do koni z „kuźnią” na samochodzie. Ponieważ był problem z przewożeniem ognia, dlatego zaczęto podkuwać konie na zimno. Od kilku lat jednak na całym świecie powraca się do kucia na ciepło. Skonstruowano bowiem specjalne przenośne piece gazowe. Są one montowane na samochodach. Zdarza się, że całe samochody dostawcze zmieniane są na warsztat kowalski, a w nim oprócz pieca znajdują się narzędzia i materiały: podkowy, środki do ortopedii, do wiercenia podków, słowem wszystko, co jest potrzebne, aby jadąc w szczere pole lub do stajni, móc zrobić wszystko. Oczywiście są tacy, którym wystarczy koszyk z narzędziami, ale mówimy o profesjonalnym warsztacie. – Jak można przygotować się do tego zawodu? – Naszymi końmi zajmował się stary mistrzkowalstwa pan Tadeusz Piotrowski, który kuł konie jeszcze w kawalerii. Szukał ucznia, któremu chciał przekazać swe doświadczenie. W PRL-u w zasadzie uznano, że konie to przeżytek, nowych kowali się nie kształciło. Żyli jeszcze starzy mistrzowie kowalstwa, ale nie mieli następców. Tymczasem po 1989 r. w Polsce zaczęło się na nowo rozwijać jeździectwo. Studiowałem zootechnikę i postanowiłem też przyjrzeć się pracy kowala: u naszego mistrza przez ponad dwa lata uczyłem się zawodu. Jeżdżę też na kursy doszkalające za granicę, np. do Holandii. W Polsce jest tylko jedna szkoła podkuwaczy w Jaszkowie. – Jakie są najczęstsze rodzaje podkuć?– Podstawowym zabiegiem jest korekcja kopyt, tzw. werkowanie – ich wycinanie. Jest to takie obcinanie paznokci u koni. A potem już może być podkuwanie, np. kucie na cztery kopyta lub tylko na przód przy rozczyszczeniu tyłu. Ponieważ 70 proc. obciążenia u konia rozkłada się często na przednie nogi, dlatego dość powszechnie kuje się tylko przód. – A czy konie mogą być niepodkute?– Tylko te, które chodzą po miękkim terenie, wtedy wystarczy korekta kopyt. Ale kiedy konie chodzą po twardym nierównym asfalcie, betonie, drogach szutrowych, muszą być podkuwane, ponieważ takie powierzchnie działają, jak mawiał mój majster, jak papier ścierny na kopyta. Może dojść do takiego stanu, że zetrze się kopyto do żywego. Trzeba więc kopyta konia zabezpieczyć podkowami: grubszymi, cieńszymi, nabijanymi. – A jakie są najczęstsze błędy w podkuwaniu?– Kowal, chcąc dobrze wyciąć kopyta, może przesadzić i konie są przewerkowane. Kuleją, może pojawić się ropa, zapalenie tworzywa kopytowego. Przy samej fazie podkuwania może dojść do zagwożdżenia. W Polsce bowiem używa się małych podków. Kowale często dają o jeden lub dwa rozmiary mniejsze podkowy. To tak, jakby kazać człowiekowi chodzić w za małych butach. Koń jest wąsko kuty, aby uniknąć zerwania podkowy czy przydepnięcia, ale wtedy gwóźdź pójdzie głębiej i dochodzi do zagwożdżenia. Takie błędy wynikają z nieznajomości anatomii kopyta. A skutki mogą być poważne: grozi to urwaniem nie tylko podkowy, ale i całego kopyta. Gwoździe nisko przybite, gdy zaczną się luzować, mogą doprowadzić do popękania i rozsypania się dolnej warstwy kopyta. – Podkuwanie to rozległa wiedza…– W szkole kurs trwa tylko kilka tygodni, ja u majstra uczyłem się 2,5 roku, to wcale nie jest za dużo. Podkuwanie to fach, w którym cały czas trzeba się uczyć. I nie należy traktować tego jako rywalizacji z innymi kowalami. Bo przecież i tak w końcu sam klient wybierze sobie fachowca, co mu będzie konie podkuwał. – Dokąd Pan jeździ ze swoją kuźnią na kółkach? Gdzie znajduje zatrudnienie podkuwacz?– W stajniach sportowych, rekreacyjnych, hodowlanych. Od stajni liczących po 60, 80 100 i wiecej koni po stajnie, w których przy domu stoi po kilka koników. Jedziemy wszędzie, gdzie nas wzywają do korekty kopyt. Zdarza się, że ludzie sami robią korektę kopyt, a my tylko dwa razy w roku te ich korekty korygujemy – A jak często powinien być podkuwany koń?– Co sześć, osiem tygodni. – Ile kosztuje taka usługa? – U nas, w Wielkopolsce, za samo wycięcie kopyt płacą nam 40 zł, ale bywa, że za ten zabieg dostaje się i 20, i 60 zł. Czasami jest tak, że mamy cztery konie kute na cztery nogi, pięć na przód i 20, 30 werkowanych. Cena wycięcia wszystkich kopyt i kucia na przód to 100 zł. Kucie na cztery nogi to 160 zł, ale te ceny w zależności od regionu kraju zmieniają się: w Lubuskiem jest to 200 zł, w Warszawie i okolicach – 350 zł. Ceny kucia ortopedycznego, kucia specjalnego, kucia na okrągło, są już niestety inne, wyższe.– Czy to jest intratny zawód? Czy może być jedynym, podstawowym źródłem utrzymania?– Na pewno może to być jedyne źródło utrzymania, ale nie jest to lekki fach. Wymaga dobrej kondycji fizycznej i odporności na zmęczenie. Wiążą się z nim niekiedy długotrwałe wyjazdy w teren. Czasami dojeżdża się do klienta i ponad 100 km. A gdy trzeba podkuć blisko setkę koni lub więcej, to siedzimy tam z pomocnikiem i cztery dni. Kiedy zamawiają nas zbyt rzadko do koni, np. co cztery miesiące, to pracy mamy dwa razy tyle, a cena się nie zmienia. Na zachodzie kowal przyjeżdża, ocenia sytuację i w podobnym wypadku podwaja cenę usługi. My tego nie robimy. Poza tym ludzie nie uczą koni podnoszenia, podawania nóg, uważają, że kowal sobie poradzi. A często się zdarza, że konie kopią, bo się boją się i bronią. To nie wina koni ani kowala, tylko właściciela. To praca niełatwa, ale daje mi utrzymanie i satysfakcję. Składam papiery mistrzowskie. Mam 29 lat. Większość kowali jest w podobnym wieku. – Ilu jest podkuwaczy w Polsce?– Na zawodach i mistrzostwach kowali – podkuwaczy pojawia się regularnie około 20 osób. Na dużych szkoleniach w Polsce lub zagranicą przewija się od 17 do 25 kowali. Ale to jest górna półka naszego podkownictwa. – Czy Pan bierze udział w tych zawodach? – W ubiegłym roku na Mistrzostwach Polski w Kuciu Koni zająłem trzecie miejsce. Źródło: "Farmer" 23/2006
przerośnięte kopyta u konia